Wakacje w Estonii to egzotyka. Nadal po ciepło, słońce i opaleniznę Polak jedzie na południe. Estonia jest na północy. Można nie dojechać zanim rozpada się na dobre.
1.
Estończycy to mistrzowie. Zorganizowali mistrzostwa świata w tłuczeniu komarów. Słoik, kilka metrów kwadratowych pod stopami, 10 minut. W 2010 r. Rauno Luksepp zatłukł 38 owadów. Złoto dla Estonii. Pojechali raz, drugi do Finlandii. Estoński mąż, estońska żona, estoński styl. Przyjął się, jak telemark w skokach. 11 lat z rzędu królowali zwożąc do kraju setki litrów złota w płynie. Są jeszcze podwodne szachy, kiiking oraz jedzenie bananów. To nieistotne.
Estończycy to prawdziwi mistrzowie w PR-ze. 1) Internet wszędzie (nawet w lesie) – zachwalają oczarowane światowe media lub sami Estończycy się przechwalają. 2) Tallin – pierwsza stolica z darmową komunikacją miejską. Przechodzi fala zazdrosnych komentarzy wszystkich stołecznych mediów świata. W Warszawie zmiana frontu – nad Wisłą ma być nadbałtycki Tallin zamiast naddunajskiego Budapesztu.
PS. Z tym Internetem w lesie jest jak z szukaniem wody z gałązką w ręce, a darmowy transport tylko dla tych, którzy oddają swoje podatki w mieście.
2.
Sezon w pełni. Pada o każdej pełnej godzinie, każda druga połowa godziny jest tylko lekko skrapiana. Słońce wygląda zza każdego czwartego kwadransa, by sprawdzić czy kõik on korras. Muszę kończyć (wybiła piąta).
3.
OK., jestem z powrotem.
Rozmowy telefoniczne są bogato zdobione zdziwieniami mis asja? oraz tajemniczymi postanowieniami teeme nii.
4.
Tuż przed tallińską bramą Viru, na chodniku ulicy o tej samej nazwie, niezmiennie (przynajmniej od 2005 roku, o czym mogę osobiście zaświadczyć) sprzedawane są kwiaty cięte. Kolorowe, czasem przypominające wiązanki nagrobne. Przewodniki nie rekomendują już trzymania się za kieszenie i kurczowego ściskania torebek z pieniędzmi i damskimi skarbami.
5.
Pół Tallina komunikuje się po estońsku, drugie pół po rosyjsku, trzecie pół po angielsku, a ostatnie we wszystkich językach świata. Latem są dwa Talliny, co daje przynajmniej jedną i trzy dziesiąte Estonii. Reszta kraju puchnie zdecydowanie wolniej.
6.
Pełna godzina, więc pada. Chcę usiąść – idę do parku. Ławki brudne, murki obłocone, trawnik mokry. Deszcz się wzmaga. Wstępuję do maka, gdzie siedzi estoński rycerz/czeladnik/pirat/błazen świecący czerwonym strojem, ale zaraz wraca rozdawać ulotki.
Wczorajsze frappe truskawkowe, sztuk dwie – jedno Agne, drugie moje – podała Jelizaveta uśmiechająca się z zakłopotaniem przy każdej odpowiedzi na kolejne pytania zadawane w języku estońskim. Dzisiejsze late, sztuk jedna, podał Alex.
Będąc przy fastfudach. W Estonii wszystko co szybkie jest liche. Może to tłumaczyć estońską wrodzoną niespieszność. Late 300 ml to góra 150 ml. Panini (poprawnie ponoć panino) za 3,4 euro ma się nijak do kanapek serwowanych za 2,5 euro przy drogich włoskich ulicach. Suitsukana wrap i kanaburger to przykłady nordyckiego minimalizmu.
7.
Nigdzie na świecie nie istnieje tak sfeminizowane społeczeństwo jak w Estonii. Piękne blond dziewczyny i kobiety znaleźć można nawet tam, gdzie estoński Internet nie sięga. Wielu w ciągu ostatnich lat przybyło kilogramów, ale serdeczny uśmiech i zalotne spojrzenie pozostały.
Estońscy panowie nadal pozostają niezauważalni. Do pierwszego promila, bo wtedy już słychać ich wyraźnie. Zupełnie jak sławne niedźwiedzie z lasu Alutaguse, które przewracają się wiosną z boku na bok i oznajmiają światu o swoim przebudzeniu.
8.
Wieczorem lato daje za wygraną. Wraz z mrokiem nadchodzi pora deszczowa, pada nieprzerwanie. Będzie padać do rana. I ja daję za wygraną. Muszę przyznać, że spacer w deszczu nie jest taki zły. No, może gdyby nie przemoczone buty przeszedłbym się jeszcze Lai lub Pikk. W sumie to mógłbym założyć klapki, ale one tak niemiłosiernie jęczą i skwierczą.
9.
Estonia to mieszanka Skandynawii i Rosji. Sklepy wypełnione swetrami z wełny oraz monopole zastawione dwulitrowymi, plastikowymi butelkami z piwem. Rozważne dziewczyny ubrane w modny minimalizm oraz te szalone – w futrach i na obcasach. Biurowce przeszklone czarnymi lustrami oraz wydłubani w betonie robotnicy, którym zakłady pracy rozświetlają pięcioramienne gwiazdy.
10.
Zresztą Estonia jest bardzo stylowa, reprezentuje wręcz nadzwyczajne bogactwo w tej materii. W futrach i łatwym mejkapie noszą się młode miejscowe Rosjanki (oskarżane przez estońskie koleżanki o nadmierną łatwość stylu, nie zawsze bez powodu). Żeby się nie wyróżniać trzeba wybrać coś z dostępnych trudnych stylów. Większość dostępna w wersjach damskiej, męskiej oraz uniseks. 1) Etno – regionalne wzory, kwiaty, kolory. Len i wełna. Pasuje czepek, sznurek zamiast paska. 2) Metal – 100% czerń, skóra i agrafki. Długi płaszcz i duże buty tylko dodają elegancji. Wersja damska często z czerwonym, fioletowym lub zielonym akcentem na głowie. 3) Hipster – tutaj wiele tłumaczyć nie trzeba. Styl w Polsce znany z warszawskich leżaków, melanży i potańcówek. 4) Bezdomny – stare, zniszczone ubrania, zapuszczona koszula, kapelusz nadgryziony zębem czasu lub myszy. Zaniedbana broda podkreśla zaangażowanie ideowe. Niektórzy mylnie klasyfikują go jako wersję stylu hipsterskiego. 5) Bronx – popularny szczególnie wśród młodych tęskniących za koszykówką i porachunkami na korytarzach podstawówki. 6) Plaża – wszystko krótkie i w jasnych (często 100% bieli), pastelowych kolorach. 7) Francusko-nordycki – elegancja-Francja. Garnitur i pantofelki. 8) Nostalgiczny – miks stylów z lat 90-tych – skate, punk, 8. klasa.
Pozdrawiam z Estonii!