Od kilku dni jestem w Estonii i mogę tylko powiedzieć jedno – oficjalne hasło promocyjne „Positively surprising” nie jest przypadkiem, i to nie tylko dlatego, że od dobrych dwóch tygodni słońce świeci jakby pomyliło Morze Śródziemne z Bałtykiem.
Zanim dotarłem do Tallina, zahaczyłem o ukochane Tartu. Tam spotkałem się z kilkoma osobami, kilka kolejnych zobaczyłem zupełnie przez przypadek spacerując ulicami miasta. Jest w tym coś niezwykłego, że po roku przerwy nadal tak łatwo można wpaść na osoby, z którymi uprawiało się wszystkie te nocne wędrówki!
Co więcej o Tartu? Miasto jest piękne, zupełnie jak z moich erasmusowych wspomnień. Słoneczne, zadbane, spokojne i uśmiechnięte. Pojawiły się nowe lokale, ale stare nadal znajdują się na swoim miejscu, więc i znalazł się czas na odwiedzenie Zavood’u. Jak to na początku tygodnia – spokojnie, bez tłumów, a i lato swoje też robi. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze raz odwiedzić Tartu w tym miesiącu – zrobić kilka zdjęć, usiąść na Raekoja plats i spokojnie pokontemplować życie.
Od początku miesiąca jestem w Tallinie. Zgodnie z planem rozpocząłem praktyki w Ambasadzie RP, ale w wolnych chwilach biegam po mieście z aparatem, staram się zaglądać tam, gdzie wcześniej mnie nie było. Wczoraj odwiedziłem kilka muzeów (efekt można zobaczyć w Facebook.com, a wkrótce także na blogu), planuję też zajrzeć w kilka kolejnych miejsc.
Dodam także, że Tallinn nie jest gorszy niż Tartu i tutaj także zupełnie przez przypadek spotkałem znajome twarze – z jednym z kolegów widziałem się dokładnie rok temu, z drugim dwa lata temu w czasie szkoły letniej. Właśnie za tydzień startuje szkoła i może nawet trochę zazdroszczę jej uczestnikom dobrej zabawy, którą na pewno będą mieć.
Niedługo opublikuję kilka kolejnych przemyśleń z Estonii. Życzę wszystkim dobrej pogody!:)
Tartu The Best Mirtel Kuninganna!!!