Związki pomiędzy krajami położonymi po obu stronach Bałtyku trwają od dawna. Gdyby ktoś chciał je dokładnie opisać, musiałby sięgnąć do czasów, kiedy Wikingowie przybijali do estońskich wybrzeży, aby łupić wsie Estów. W XIII wieku Duńczycy podbili Estonię, a do estońskiego grodu, który później stał się stolicą, przylgnęła nazwa Tallin, co znaczy „duńskie miasto”. W tym samym czasie zachodnią Estonię zaczęli kolonizować Szwedzi, którzy przybywali tutaj z terenów Finlandii, a już od XVI wieku stopniowo podporządkowywali sobie estońskie i inflanckie ziemie. Okres panowania Szwedów nazywany jest do dzisiaj „dobrymi szwedzkimi czasami”, co nie pozostaje bez wpływu na obraz Królestwa Szwecji. W okresie okupacji Estonia była „oknem wystawowym” Związku Sowieckiego, co pozwoliło jej zachować kontakty z Finlandią i od 1991 roku najefektywniej spośród nadbałtyckiej „trójki” współpracować ze Skandynawią.
Wznowienie współpracy
Ostatnie dwie dekady upłynęły pod znakiem intensywnego zacieśniania relacji w grupie ośmiu państw regionu: od współpracy asymetrycznej, działań typowo pomocowych na rzecz republik nadbałtyckich, do partnerstwa, szczególnie po wiośnie 2004 roku, kiedy Tallin, Ryga i Wilno wstąpiły do struktur unijnych.
Na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku potrzebna była odbudowa stosunków zerwanych przez żelazną, a właściwie czerwoną kurtynę oddzielającą obie strony Bałtyku. Wsparcie ze strony państw nordyckich witane było z nadzieją na szybkie zmiany, ale z czasem pojawiła się krytyka i obawa przed podporządkowaniem. Estoński prezydent Toomas Hendrik Ilves przestrzegał, że ta „polityczna adopcja” może przypominać mieszkańcom republik najgorsze czasy w historii, kiedy o losach ośmiu milionów mieszkańców decydowano ponad ich głowami. Niemniej, bliska współpraca z nadbałtycką „trójką” przyniosła wzrost bezpieczeństwa i uniknięcie sytuacji, w której państwa te ponownie znalazłyby się w rosyjskiej strefie wpływów. W Sztokholmie i w Helsinkach myślano zresztą również (a może przede wszystkim) o swoim bezpieczeństwie.
Po uzyskaniu niepodległości przez Rygę, Wilno i Tallin systematycznie rosła współpraca gospodarcza ze Skandynawią, by współcześnie objąć nawet dwie trzecie wymiany handlowej i inwestycji zagranicznych tych niewielkich republik. Co więcej, niektóre sektory właściwie w całości należą do Skandynawów, jak chociażby estońska bankowość. W efekcie to rząd szwedzki gwarantował depozyty w tamtejszych bankach podczas najcięższego kryzysu w latach 2008-2009.
Po wstąpieniu Estonii, Litwy i Łotwy do Unii Europejskiej i NATO (akcesje wspierane były przez państwa skandynawskie) wspólne działania zmierzają w kierunku równorzędnej i pragmatycznej współpracy. Oznacza to przede wszystkim równą partycypację finansową (proporcjonalną do PKB) w programach rozwojowych i integracyjnych. Obecnie trudno zresztą znaleźć region, który byłby powiązany tak wieloma umowami, instytucjami i nieformalnymi spotkaniami, jak choćby Rada Państw Morza Bałtyckiego, Rada Państw Nordyckich, Rada Bałtycka i Zgromadzenie Bałtyckie, Strategia dla Morza Bałtyckiego Unii Europejskiej oraz Unia Europejska i NATO.
Północnoeuropejska ósemka
Oryginalny charakter ma niezinstytucjonalizowana współpraca w formacie „NB8” (do 2000 roku określana mianem „NB 5+3”). W skład nordycko-bałtyckiej ósemki wchodzą Estonia, Litwa i Łotwa oraz Finlandia, Dania, Islandia, Norwegia i Szwecja. Ostatnie miesiące przyniosły również zainteresowanie współpracą z „NB8” ze strony Wielkiej Brytanii, przejawiające się między innymi udziałem Gordona Browna w jednym ze spotkań.
„NB8” polega na spotkaniach premierów, ministrów poszczególnych resortów, przedstawicieli parlamentów oraz ekspertów z państw regionu. Istotną formą współpracy jest format „NB6”, a więc spotkania i konsultacje sześciu państw należących do Unii Europejskiej (bez Islandii i Norwegii). „NB6” może być jednym z kluczowych pól współpracy, bo trudno sobie wyobrazić, aby spełniły się szwedzkie sny o potędze bez wsparcia czy stworzenia jednego „frontu” państw regionu. Osiem państw to zaledwie około trzydziestu dwóch milionów mieszkańców, co już na starcie stawia cały region za kilkoma państwami Europy, a każde z osobna na końcu europejskiej stawki pod względem liczby ludności.
W wielu kwestiach nastąpiła jednak stagnacja, a współpraca ograniczała się do wspólnych spotkań, które nie przynosiły efektów. Rozwiązaniem tego problemu miał być tak zwany „NB8 Wise Men’s Report”. Analiza, zaprezentowana w 2010 roku, została przygotowana przez byłego premiera Łotwy Valdisa Birkavsa i byłego ministra obrony Danii Sørena Gade. Raport zawiera wskazówki dotyczące intensyfikacji i wzrostu efektywności wspólnych działań.
Razem czy osobno?
Pomimo coraz bliższej współpracy i deklaracji wprowadzenia w życie rekomendacji zawartych w raporcie z 2010 roku wydaje się, że interesy poszczególnych krajów różnią się w takim stopniu, że niwelowanie dystansu pomiędzy państwami nordyckimi a republikami nadbałtyckimi zajmie jeszcze długie lata. Na wydłużenie tego czasu wpływa również przekonanie Skandynawów o własnym elitaryzmie, który wyklucza włączenie republik nadbałtyckich (czy tylko najbliższej kulturowo Estonii) do nordyckiego klubu. Tallin od lat zgłasza akces do rodziny nordyckiej, co czasem ocierało się nawet o absurd, bo Estończycy zastanawiali się nad zmianą flagi na wzór krzyży skandynawskich… Po ukazaniu się „NB8 Wise Men’s Report” minister spraw zagranicznych Estonii Urmas Paet przypomniał postulaty pełnego zacieśnienia współpracy, proponując włączenie republik do instytucji nordyckich, jednak nie zostały one przyjęte z entuzjazmem.
Występują także różnice w priorytetach poszczególnych państw. W tym roku współpracę koordynuje Litwa i trudno sobie wyobrazić, aby priorytetem było coś innego niż bezpieczeństwo energetyczne. W przyszłym roku Szwedzi zapewne będą mówić o ekologii, a w 2014 roku Estończycy o cyberbezpieczeństwie… Te rozbieżności wskazują, że „NB8” to raczej grupa dyskusyjna, klub, który przypomina inne podobne dyplomatyczne przedsięwzięcia, które właściwie były bardziej wyrazem słomianego zapału państw-inicjatorów niż realnych działań i sukcesów.
Dużo lepiej wygląda współpraca krajów nordyckich: udało im się przez minione sześćdziesiąt lat wypracować niemalże własny mikrokosmos, gdzie mówi się o wspólnym systemie bezpieczeństwa, o jednym modelu społeczno-gospodarczym itd. Lepiej również niż działania całej ósemki przebiega współpraca bilateralna, szczególnie Estonii z Finlandią czy Szwecją. Jej symbolem jest tradycja odbywania przez głowy państw i premierów pierwszych wizyt państwowych właśnie pomiędzy Helsinkami, Sztokholmem i Tallinem.
Pomimo wymienionych wyżej negatywów Merle Pajula z estońskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych twierdzi, że „wbrew nieformalnej naturze tego współdziałania, wygląda na to, że grupa ośmiu krajów dysponuje właściwie największym potencjałem, aby stać się kręgosłupem współpracy nad Morzem Bałtyckim”. Pajula ma wiele racji, bo rozwój regionu jest dla państw „NB8” zasadniczy. Natomiast w organizacjach takich jak RPMB czy UE współpracy w regionie bałtyckim poświęca się znacznie mniejszą uwagę niż innym obszarom: trudno sobie wyobrazić, aby Berlin czy Moskwa z równą troską i uwagą co państwa nordyckie i republiki nadbałtyckie patrzyły na region Morza Bałtyckiego.
Źródło: Artykuł pierwotnie ukazał się na stronach magazynu Nowej Europy Wschodniej.