Wiosną 1970 roku byłem studentem pierwszego roku Uniwersytetu Jagiellońskiego. W tym czasie odbywały się obchody setnej rocznicy urodzin wodza bolszewickiej rewolucji W. I. Lenina. W Krakowie zorganizowano szereg imprez pod nazwą “Słowo o Przyjacielu”. Tym “przyjacielem” miał był oczywiście Związek Sowiecki. Wśród kilku zespołów artystycznych zza wschodniej granicy zaproszono do Krakowa również studencki chór Uniwersytetu w Tartu.
Przypadek sprawił, że zostałem wydelegowany, aby powitać Estończyków na stacji granicznej. O Estonii wiedziałem niewiele. Zdawałem sobie sprawę, że jest to naród inny niż rosyjski i że przed wojną był niepodległy. Po powitaniu gości na dworcu w Kuźnicy Białostockiej zaznaczyłem, że niezbyt dobrze mówię po rosyjsku. W odpowiedzi usłyszałem: Nie szkodzi, my również. Później, w pociągu dowiedziałem się, że estoński wraz z fińskim i węgierskim należy do wspólnej ugrofińskiej grupy językowej. Ugrofinowie przybyli do Europy z Azji ponad cztery tysiące lat temu. Nieco później Węgrzy udali się na południe a plemiona fińskie i estońskie osiedliły się nad Bałtykiem. Estończycy i Finowie jako spokrewnieni sąsiedzi mogą się bez trudu porozumieć, podobnie jak Polak ze Słowakiem.
W drodze do Krakowa, w rozmowie z kilkoma studentami dowiedziałem się o okolicznościach zajęcia ich kraju przez Sowiety oraz o wywózkach na Sybir. Bardzo byłem zdziwiony kiedy powiedziano mi, że antysowiecka partyzantka przetrwała w Estonii do roku 1956.
Pobyt chóru w Krakowie był bardzo udany. Estończycy wystąpili z galowym koncertem w Filharmonii Krakowskiej a ponadto mieli kilka nieoficjalnych występów. W czasie zwiedzania zamku w Pieskowej Skale studenci z Tartu zaprezentowali spontaniczny koncert na zamkowym dziedzińcu. Po kilku dniach trzeba było się pożegnać. Jeszcze krótki pobyt w Warszawie i chór udał się w drogę powrotną.
Nieco później dowiedziałem się, że nasze uczelniane ZSP organizuje wyjazd na letni hufiec pracy do Estonii. W takich wyprawach pierwszeństwo mieli studenci starszych lat. Złożyłem jednak podanie i zostałem zakwalifikowany.
Wyjazd do Związku Sowieckiego nastąpił w lipcu. Po dwóch dniach podróży przez Wilno i Rygę dotarliśmy do Estonii. Okazało się, że mamy pracować przy robotach budowlanych w państwowym gospodarstwie rolnym czyli sowchozie. Już po kilku dniach pracy mieliśmy dobre pojęcie o sowieckim bałaganie. Największym problemem było zapewnienie frontu robót dla wszystkich. Na osiem godzin dniówki pracowaliśmy najwyżej dwie godziny. Poza tym nasz pobyt był dość atrakcyjny. W okolicy były piękne lasy i jeziora. Pewnego dnia zaproszono nas do sauny, która w Estonii jest tak samo popularna jak w Finlandii.
W ramach naszego programu mieliśmy spotkanie z grupą pisarzy estońskich. Odwiedził nas również prorektor Uniwersytetu w Tartu, młody, inteligentny człowiek z którym odbyliśmy dość szczerą dyskusję. Mówiliśmy między innymi o wspólnych doświadczeniach historycznych Polski i Estonii.
Jedną z niedziel spędziliśmy na festiwalu pieśni chóralnej w stołecznym Tallinnie. Festiwale te mają dawną tradycję i są wyrazem patriotyzmu Estończyków, który pod okupacją sowiecką mógł być tylko w ten sposób wyrażany. Pewnego razu na podobnym festiwalu śpiewało wspólnie 200 tysięcy osób, 20% etnicznych Estończyków mieszkających w kraju! (na festiwalowej scenie śpiewa do 30 tys. śpiewaków, a publiczność liczy zwykle do 100 tys. słuchaczy; w okresie „śpiewającej rewolucji” wspólne śpiewanie rzeczywiście przyciągało setki tysięcy osób – przyp. red.). Byliśmy zachwyceni Starym Miastem w Tallinnie, które wygląda jak typowa, średniowieczna starówka w zachodniej lub środkowej Europie.
Zwiedzaliśmy również Tartu, które dawniej było bardziej znane jako Dorpat. Miejscowy uniwersytet został założony w roku 1632 i jest jedną z najstarszych uczelni w Europie wschodniej. W okresie zaborów studiowało tu wielu Polaków.
Opuszczając Estonię zabierałem ze sobą sporo głębokich refleksji o tym małym kraju, który tak uparcie starał się zachować tożsamość narodową. Wówczas byłem pewien, że ze względu na warunki polityczne i położenie geograficzne Estończycy nic więcej nie mogą uzyskać. A jednak to co wydawało się niemożliwe doczekało się rzeczywistości. W roku 1991, w rezultacie rozpadu Związku Sowieckiego, Estonia odzyskała niepodległość.
Dzisiaj Republika Estońska jest w czołówce najszybciej rozwijających się krajów Europy. Dochód narodowy na osobę wynosi ponad 28 000 dolarów (12% więcej niż Polska). Poziom szkolnictwa średniego jest oceniany jako trzeci na Świecie po Japonii i Singapurze. W roku 2004 Estonia została przyjęta do Unii Europejskiej oraz NATO i jest jednym z najmniejszych krajów tych organizacji. Powierzchnia republiki wynosi ok. 45 tys. km kwadratowych czyli tyle samo co wspólny obszar Lubelszczyzny i Podlasia. Liczba ludności wynosi nieco ponad 1,3 mln.
Polskę i Estonię łączą bliskie stosunki gospodarcze i polityczne. Oba kraje posiadają wspólne interesy szczególnie w kwestii bezpieczeństwa w Europie Wschodniej. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji związanej z agresywnymi poczynaniami Rosji.
Poważnym wyzwaniem Estonii jest dość liczna mniejszość rosyjska stanowiąca 25% ludności kraju. Władze Federacji Rosyjskiej uważają, że mniejszość ta ma ograniczone prawa. W ostatnich latach Rosja dopuściła się szeregu prowokacji wobec swego sąsiada. Do najbardziej poważnego wydarzenia doszło we wrześniu 2014 r. na granicy obu krajów, kiedy agenci rosyjscy porwali z terytorium Estonii oficera Służby Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Został on następnie oskarżony o szpiegostwo i skazany na 15 lat więzienia, lecz w wyniku wymiany za rosyjskiego agenta wcześniej zatrzymanego przez Estończyków odzyskał wolność.
W tej sytuacji nie bez znaczenia jest niedawna decyzja NATO o rozmieszczeniu wojsk amerykańskich na terytorium Estonii.
Na koniec warto zaznaczyć, że dwa lata temu Estończycy wybrali pierwszą kobietę na urząd Prezydenta Republiki. Jest nią 48-letnia Kersti Kaljulaid.
Pomimo, że Republika Estońska jest dzisiaj szybko rozwijającym się krajem, znajdującym się w czołówce gospodarczej Europy, jak ten pan opisuje powyżej, to jednak liczba ludności tego państewka z roku na rok coraz bardziej kurczy się. Wiele jego obszarów wyludnia się. Znaczna liczba zwłaszcza młodych a także i w średnim wieku ludzi poprzez ostatnie dziesięciolecia migruje za pracą czy po prostu tzw. lepszym życiem do krajów UE, jak Niemcy, Holandia, W.Brytania, Francja czy kraje skandynawskie. To po prostu jakaś dziwna skrajność…