Tallin, po raz pierwszy wzmiankowany w księgach przez arabskiego geografa Al-Idrisiego w 1154 roku, ma za sobą już niemal 9 wieków burzliwych dziejów. Jeśli mury starego miasta mogłyby przemówić, bez wątpliwości, opowiedziały historie ciekawsze niż jakakolwiek powieść przygodowa. Mury Tallina widziały dziewice palone żywcem, nieuczciwych księży, odważnych i tajemniczych ludzi czyniących niezwykłe rzeczy.
Najważniejszą legendą jest ta o Starym Tomaszu. Od roku 1530, na szczycie wieży tallińskiego ratusza, stoi wiatrowskaz o kształcie starego człowieka w czapce, który w ręce trzyma włócznię. Legendy mówią, że w średniowiecznym Tallinie, co roku odbywał się konkurs łuczniczy. Zwycięzcą był ten, kto ustrzelił drewnianą papugę siedzącą na szczycie wysokiego słupa. W turnieju mogli brać udział jedynie bogaci arystokraci. Według podań, nikt nie potrafił zestrzelić papugi, aż strzałę w jej kierunku posłał Tomasz. Precyzyjnie trafił cel, ale pochodził z biednej rodziny, przez co ściągnął na siebie kłopoty. Szczęśliwie zamiast zostać ukaranym przywiązaniem do pręgierza, dzięki swoim umiejętnościom, stał się uczniem straży. Tomasz szybko stał się uznanym żołnierzem. Kiedy umarł, miasto ufundowało poświęconą mu metalową statuetkę i zamontowano ją na ratuszu, dzięki czemu Tomasz nadal może bronić miasta. Mieszkańcy Tallina nadal wieżą, że do czasu kiedy legendarny strażnik patrzy na miasto z góry, nic złego nie może przytrafić się miastu.
Najbardziej znaną legendą jest historia o Starcu z Jeziora Ülemiste. Starzec, nazywany Ülemiste Vanake (starzec z Ülemiste), zwykł siadać na przedmieściach, w pobliżu jeziora i obserwować rosnący Tallin. Co roku opuszcza on swój dom i udaje się do miasta. Puka do bram, aby spytać czy miasto zostało już ukończone. Od setek lat odpowiedź brzmi „nie!”, a poirytowany Starzec wraca nad jezioro pomrukując pod nosem. Jeśli ktoś kiedyś odpowie na to „tak”, Starzec zaleje całe miasto wodami swojego jeziora. Jeśli więc spyta Cię starzec, czy miasto zostało już ukończone, odpowiedz „nie!”.
O burzliwej historii Estonii, która przed laty znajdowała się pod panowaniem swoich silniejszych sąsiadów, świadczy legenda o Dannebrogu. Historia o czerwonej fladze z białym krzyżem jest dobrze znana zarówno wśród Estończyków, jak i Duńczyków. Jest w Tallinie miejsce, położone między murami Górnego a kamienicami Dolnego Miasta, które nazywane jest Ogrodem Króla Duńskiego. W 1219 roku, w trakcie bitwy pomiędzy wojskami króla Waldemara II, a dzielnymi Estami, otworzyło się niebo i spadła z niego czerwono-biała flaga. Znak ten dodał morale Duńczykom i pozwolił przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Dannebrog jest flagą Danii już od niemal ośmiu stuleci.
W panoramie miasta zwraca uwagę strzelista wieża kościoła św. Olafa. Świątynia na przełomie XV i XVI wieku była najwyższym budynkiem na świecie. Legenda mówi, że możni miasta postanowili wznieść tak wysoki budynek, aby przyciągnąć do miasta więcej kupców. Pojawił się jednak problem, gdzie znaleźć majstra, który wzniesie ogromny budynek i nie zażąda zbyt dużo pieniędzy? Problem niespodziewanie rozwiązał, tajemniczy budowniczy, którzy obiecał zbudować kościół. Niestety zapłata miała być większa niż możliwości kasy miejskiej. Mężczyzna obiecał zrezygnować z wynagrodzenia pod jednym warunkiem – mieszkańcy miasta muszą odgadnąć jego imię.
Majster szybko pracował i nie rozmawiał z nikim. Kościół był już niemal ukończony a włodarze miasta z każdym dniem byli coraz bardziej zaniepokojeni. Wreszcie możni postanowili wysłać szpiega, który pomoże w poznaniu imienia majstra. Szpieg odnalazł dom budowniczego, gdzie kobieta śpiewała kołysankę dziecku: „Śpij, moje dziecko, śpij, Olaf niedługo wróci, będzie miał tyle pieniędzy, że kupi księżyc”. Następnego dnia, kupcy zawołali budowniczego montującego krzyż na szczycie wieży: „Olaf, Olaf, krzyż jest skrzywiony!”. Kiedy majster usłyszał swoje imię, stracił równowagę i spadł z kościoła. Według legendy, z ust Olafa wyskoczyły żaba i wąż. Miały one symbolizować pomoc złych mocy przy konstruowaniu nieprawdopodobnie dużego obiektu. Od tego czasu kościół nosi imię Olafa.
Zanim Tallin został tak nazwany, nosił nazwę Reval (Rewel, Rewal). Według legendy, król duński Waldemar II polował na jelenie w pobliżu miejsca, gdzie znajduje się Górne Miasto. Kiedy zauważył piękny okaz, tak piękny, że król rozkazał złapać zwierzę żywe. Niestety jeleń uciekł i spadł z wysokiego, wapiennego zbocza wzgórza. W języku niemieckim „reh fall” znaczy „padanie zwierzyny łownej” (upadek jelenia) i stąd miała się wziąć nazwa miasta. Dlaczego legendy mówią, że król duński polował na jelenia, a nazwa pochodzi z języka niemieckiego – nie wiem.
Najbardziej interesujący dom na Starym Mieście położony jest przy ulicy Rataskaevu. Według legendy, w jednym w tym domu sam diabeł miał swoje wesele. Właściciel tej kamienicy stracił swoje zdrowie i nie widział przyszłości dla siebie ponieważ miał ogromne długi. Jednej nocy czuł się aż tak źle, że postanowił odebrać sobie życie. W decydującym momencie w pokoju zjawił się nieznajomy i spytał zrujnowanego właściciela o pozwolenia na urządzenie wesela na najwyższym piętrze budynku. W zamian zaproponował wszystkie bogactwa, ale dał także ostrzeżenie. Nikt nie może podsłuchiwać przyjęcia, inaczej podsłuchujący straci swoje życie i majątek. Właściciel zgodził się. W wyznaczoną noc, goście zaczęli przybywać – można było ich usłyszeć, ale nie zobaczyć. Światła były zapalone i z najwyższego piętra dobiegała piękna, oszałamiająca muzyka. Cały dom trząsł się od tańców gości. Kiedy na zegarze wybiła północ, wszystko zamilkło. Właściciel oczekiwał fortuny, jednak niespodziewanie jego kamerdyner zachorował i przed śmiercią poinformował, że podsłuchał wesele diabła. Teraz, mówi się, że pokój jest zamurowany a od strony okno jest jedynie malowidłem.
To tylko niektóre z wielu legend. Prawdopodobnie można usłyszeć interesujące historie o każdym budynku, wieży czy ulicy w Tallinie. Każda z niewielkich części Starego Miasta ma przynajmniej krótką historię do opowiedzenia. Wszystko co należy zrobić, to być o właściwym czasie i we właściwym miejscu, aby usłyszeć co miasto ma do opowiedzenia.
Tłumaczenie: Kazimierz Popławski