Estonia na piątkę

0
585

Ostatnie kilka tygodni, czy nawet kilka miesięcy przyniosły kilka bardzo ciekawych wypowiedzi estońskich polityków. Wszystkie skupiają się na budowaniu dobrobytu. Impulsem do zmiany retoryki i programów wyborczych było zakończenie 20-letniego okresu budowy bezpieczeństwa i prestiżu „na zewnątrz” i co za tym idzie możliwość przeorientowania głównych celów państwa „do wewnątrz”. Okazją do takich rozważań jest również obchodzona niedawno 20. rocznica odzyskania przez Estonię niepodległości (20 sierpnia 1991 roku).

Co takiego się stało? Estonia dołączyła do ostatnich najważniejszych klubów międzynarodowych (w ub. roku, było to OECD), a od 1 stycznia tego roku Estończycy płacą wspólną europejską walutą – euro.

Już w lipcu ub. roku prezydent Toomas Hendrik Ilves zauważył, że Estonia znalazła się w najbardziej bezpiecznym momencie w swojej historii. Zarówno bezpieczeństwo pojmowane tradycyjnie, a więc przez siłę armii, jak i bezpieczeństwo gospodarcze zostały zagwarantowane przez takiej instytucje jak NATO czy Unia Europejska. Estonia aktywnie uczestniczy w ich pracach, wysyła swoich żołnierzy i ekspertów na dalekie misje zagraniczne, aby świecąc przykładem teraz, rozświetlić sobie drogę do pomocy partnerów w potencjalnej sytuacji zagrożenia dla siebie.

Na początku tego roku, premier Andrus Ansip zapowiedział, że Estonia znajdzie się w pierwszej piątce najbogatszych krajów Unii Europejskiej. Wypowiedź padła oczywiście przed wyborami parlamentarnymi, które odbyły się na początku marca br. Kolejne wybory w Estonii miały miejsce w sierpniu br. – tym razem prezydenckie. Faworyt i jak się później okazało zwycięzca – dotychczasowy prezydent T.H. Ilves, idąc tropem Ansipa kreślił wizje podnoszenia dobrobytu w Estonii. Program, czy może raczej lista spraw, które prezydent będzie wspierał w czasie swojej drugiej kadencji obejmuje poprawę poziomu życia – działań w przypadku kryzysów, podnoszenie bogactwa Estończyków, podnoszenia jakości usług i standardu życia w kraju, silniejsze zabieganie o interesy kraju w UE.

To wizje polityków, ale czy Estonia ma rzeczywistą szansę stać się jednym z najbogatszych społeczeństw Europy? Można odpowiedzieć, że każdy kraj ma taką szansę, bo to przecież tylko kwestia wysiłków, pewnej umowy społecznej i czasu potrzebnego na jej realizację. W przypadku Estonii jest kilka korzystnych i kilka niekorzystnych czynników. Co pomoże, a co utrudni budowanie bogactwa kraju?

Estońskie mocne strony

Już w tym roku gospodarka estońska powróciła na bardzo szybką ścieżkę rozwoju zdecydowanie wyprzedzając któregokolwiek z europejskich krezusów. Na taki obrót spraw ma wpływ co najmniej kilka czynników, które razem wzięte przełożyły się na ponad 8% wzrostu w pierwszych dwóch kwartałach tego roku. Warto zwrócić tutaj uwagę na dobry stan gospodarki, która pozbawiona jest balastu, który sprowadził problemy na południe kontynentu, a więc zadłużenia publicznego (wynosi ono zaledwie 6,6% PKB po 2010 roku). Dodatkowo Estonia prowadzi restrykcyjną politykę budżetową, co w praktyce prowadzi do bilansowania lub nadwyżki budżetowej dzięki czemu gromadzone są środki również na „czarną godzinę”. Warto również wspomnieć o czynniku, który w okresie prosperity jest zaletą, a w czasie kryzysu wadą – elastyczność i otwartość gospodarki. Są to elementy, które potęgują siłę aktualnych trendów w gospodarce. Pewnym problemem gospodarki estońskiej jest natomiast wysoka inflacja – ok. 5%.

Estonia szczyci się informatyzacją i innowacyjnością. Rzeczywiście kraj zyskał i nadal utrzymuje swoją przewagę wynikającą z szerokich ułatwień oferowanych tak inwestorom, jak i ludności. Przekłada się to i na większe zainteresowanie inwestorów zagranicznych i na generowanie miejsc pracy w nowych sektorach, poprzez które Estonia może wychodzić poza swój niewielki rynek.

Inwestycje zagraniczne i dynamiczna współpraca z partnerami handlowymi zza granicy wymagają zagwarantowania bezpieczeństwa i ciągłości inwestycji i współpracy. Tutaj możemy wrócić do wypowiedzi estońskich polityków – Estonia długo pracowała na zagwarantowanie sobie bezpieczeństwa, ale to pozwala spokojnie myśleć również i o ochronie środków zainwestowanych w tym kraju. Wspomniane wcześniej UE i NATO, ale i OECD, WTO i in. są wystarczającym gwarantem praworządności Estonii i ochrony interesów przedsiębiorstw.

Należy również zwrócić uwagę na społeczeństwo estońskie i jego mentalność. Jak pokazały najcięższe okresy ostatnich dwóch dekad, a więc pierwsze lata niepodległości z szalejącą inflacją, ogromną recesją i pustym budżetem oraz ostatni kryzys, estońskie społeczeństwo jest skłonne do wyrzeczeń, do zaciśnięcia zębów i przejścia przez kryzys bez wywoływania rewolucji. Wydaje mi się, że ciężka praca i cierpliwość w dużej mierze przełożyły się na sukces ostatnich 20 lat. Przy okazji warto wspomnieć, że pomimo iż estońskie społeczeństwo nie jest bardzo liczne to przepływ i powstawanie nowych idei stoi na niezłym poziomie. Wydaje się, że wraz z dorastaniem generacji wychowanej między komputerami i stale podłączonej do Internetu Estonia będzie zyskiwać. Już dzisiaj Estończycy poszukują swojej „Nokii” i najczęściej wskazują na projekt „Teeme Ära / Minu Eesti”, który jest/był ogromną burzą mózgów.

Estońskie słabości

Jednak w strukturach tak skomplikowanych jak państwo czy społeczeństwo nie wszystko jest różowe. Wspomniany wcześniej niewielki rozmiar kraju i otwartość to podatność na negatywne wpływy z zewnątrz. Tutaj przykładami mogą być kryzysy – ten ostatni, czy kryzys rosyjski z końca lat 90. ubiegłego wieku. Gospodarka może zanurkować nawet o kilkanaście procent z roku na rok, a to nie jest jedynie ciekawostką statystyczną, ale również powoduje szybki wzrost bezrobocia, brak środków na wiele usług gwarantowanych przez państwo, cięcia środków na edukację, infrastrukturę itd.

Podążając za wątkiem infrastruktury. Estonia graniczy z Łotwą i Rosją oraz przez Morze Bałtyckie z Finlandią i Szwecją. Jedną z kwestii newralgicznych dla Tallina jest lepsze skomunikowanie kraju z resztą Europy oraz poprawa instalacji energetycznych. W pierwszym przypadku mówimy o dwóch kołowej Via Baltica oraz kolejowej Rail Baltica, które mają połączyć Estonię przez Łotwę, Litwę i Polskę z zachodnią i południową Europą. Rozwój instalacji energetycznych ma się przełożyć na zagwarantowanie bezpieczeństwa i niezależności od surowców rosyjskich.

To potencjalne zagrożenie ze strony Rosji to nie tylko surowce, czy oddziaływanie kryzysów zza wschodniej granicy, ale również spory polityczne czy działania propagandowe prowadzone przez Moskwę. Warto chociażby przywołać tutaj przykład z 2007 roku. Po przenosinach pomnika tzw. Brązowego Żołnierza z centrum Tallina na obrzeża miasta, Estonia padła ofiarą cyberataków oraz nieoficjalnych rosyjskich sankcji gospodarczych.

Rosja próbuje wykorzystywać mniejszość rosyjskojęzyczną prowadząc swoją politykę zagraniczną – prowadzi kampanie dezinformacyjne, wykorzystuje swoje media do nadawania informacji propagandowych, czarnego PR itd. Mniejszość rosyjskojęzyczna to ok. 30% estońskiego społeczeństwa. Nieudany sierpniowy atak Karena Drambjana na estońskie Ministerstwo Obrony Narodowej oraz przywołany wcześniej przykład zamieszek w 2007 roku pokazują, że Estonia narażona jest na konflikty i niepokoje społeczne.

Na koniec warto również wspomnieć o nienajlepszej sytuacji demograficznej i co za tym idzie ograniczonych zasobach. Liczba ludności Estonii kurczy się – przez niewielki przyrost naturalny oraz emigrację. W kraju, który ma ambicje gonić europejską czołówkę bogatych będzie brakowało rąk do pracy. Już teraz T.H. Ilves jako jedno z najważniejszych wyzwań stawia załatanie deficytu specjalistów (szczególnie w branży IT), bo to przecież oni będą wnosili największy wkład w rozwój kraju. Taki deficyt pociągnie za sobą zmianę struktury etnicznej kraju, bo przecież kraj potrzebował będzie imigrantów. Tallin będzie musiał nie tylko integrować ludność rosyjskojęzyczną, ale stawić czoła potrzebom również i innych grup etnicznym.

Zapewne znalazłoby się jeszcze po kilka „za” i kilka „przeciw” natomiast te wydają się kluczowe. Wydaje się, że Estonia jest jednym z najlepiej przygotowanych krajów regionu do nadrabiania strat w stosunku do państw zachodnich. Czy ziści się także zapowiedź premiera Ansipa? Szczególnie teraz kiedy kryzys goni kryzys, trudno jest przewidzieć nawet to co ma się wydarzyć w ciągu najbliższych 5 lat i na odpowiedź na to pytanie musimy jeszcze zaczekać.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj