Tragedia w Inflantach, Juliusz Verne

0
736

Rozdział XVI. Wyznanie

Poprzedniego dnia Kroff, u którego wystąpił zator płucny, zmarł w ciągu kilku godzin. Przed śmiercią, dręczony trawiącymi go od pięciu miesięcy wyrzutami sumienia, przywołał popa Aksiewa, który przybył natychmiast wysłuchać jego wyznania.

Pop spisał owo zeznanie, a Kroff podpisał je swoim nazwiskiem. Po jego śmierci miało być ogłoszone publicznie.

Był to wyrok na Kroffa, a jednocześnie rehabilitacja Dymitra Nikoliewa.

Oto co zawierało to przyznanie się do winy sprawcy zbrodni. Zobaczymy, jak przez powiązanie ze sobą szeregu zdarzeń Kroff zdołał przerzucić odpowiedzialność na Nikoliewa.

Nocą z trzynastego na czternastego kwietnia Dymitr Nikoliew i Poch przybyli do kabaku „Pod Złamanym Krzyżem”. Na widok pełnego pugilaresu Pocha szynkarz, którego interesy od niejakiego czasu szły bardzo źle, postanowił okraść kuriera banku. Ostrożność jednak nakazywała mu czekać do chwili, aż drugi podróżny, który zamierzał wyjść o czwartej nad ranem, opuści karczmę. Nie mogąc jednakże opanować swojej niecierpliwości, jakieś dwie godziny po północy wszedł do pokoju Pocha, licząc na to, że nikt go nie usłyszy.

Tymczasem Poch jeszcze nie spał. Na widok Kroffa, który oświetlił jego posłanie trzymaną w ręku latarnią, uniósł się. Karczmarz, którego zamiarem była tylko kradzież pieniędzy, widząc, że został odkryty, rzucił się na nieszczęśnika i nożem, który nosił zawsze za pasem – szwedzkim nożem ze skuwką – zadał kurierowi banku śmiertelny cios w samo serce. Następnie chwycił pugilares i zaczął go przetrząsać. Znalazł w nim piętnaście tysięcy rubli w banknotach państwowych, po sto rubli każdy.

Jakież jednak przekleństwo wyrwało się z ust karczmarza, kiedy w jednej z przegródek pugilaresu znalazł dokument o następującej treści:
„Wykaz numerów banknotów, którego duplikat jest w posiadaniu banku braci Johausenów”.

Był to środek ostrożności, który Poch zawsze stosował, dokonując wpłat na rachunek banku.

Ta więc nie można było, nie narażając się na wielkie niebezpieczeństwo, użyć tych banknotów, których numery zostały zanotowane! Nadaremnie dokonał zabójstwa!

Wtedy przyszła mu do głowy myśl, żeby odpowiedzialność za morderstwo zrzucić na podróżnego zajmującego drugi pokój. Wyszedł z gospody, porobił zarysowania poniżej framugi pierwszego okna, w drugim, za pomocą pogrzebacza, wyłamał okiennice i powrócił do środka.

Opanowała go jednak bezsilna wściekłość. Posiadał w swych rękach banknoty, z których nie mógł skorzystać, a które jednocześnie stanowiły dla niego poważne zagrożenie. Wtedy w jego umyśle zrodził się jeden z najbardziej zbrodniczych pomysłów. Dlaczegóżby nie wślizgnąć się do pokoju drugiego podróżnego, zabrać pieniądze, jakie ten prawdopodobnie posiadał, a na ich miejsce włożyć mu do kieszeni skradzione banknoty?

Jak wiemy, Dymitr Nikoliew wiózł dwadzieścia tysięcy rubli, które miał zwrócić Władimirowi Janowowi. I wówczas, kiedy spał głębokim snem, Kroff znalazł w jego kieszeni plik banknotów. Numery ich nie były odnotowane! Karczmarz wziął zatem piętnaście tysięcy rubli, zastąpił je banknotami ukradzionymi kurierowi banku i, niezauważony przez nikogo, opuścił pokój. Następnie u stóp jednego z drzew w lasku świerkowym zakopał te pieniądze jak również nóż, którym zabił Pocha. Uczynił to tak zręcznie, że podczas wizji policjanci nie natrafili na ślad kryjówki.

O czwartej nad ranem Dymitr Nikoliew, pożegnawszy Kroffa, wyszedł z gospody „Pod Złamanym Krzyżem” i ruszył w kierunku Parnawy, gdzie oczekiwał go Władimir Janow. Rozumiemy teraz, jak w następstwie kilku zręcznie poczynionych machinacji na jego osobę skierowane zostały podejrzenia, które wkrótce zamieniły się w dowody.

Kroff, posiadacz banknotów Dymitra Nikoliewa, który nie zauważył i nie mógł zauważyć ich podmiany, mógł wydawać je, nie narażając się na niebezpieczeństwo. Czynił to jednak z wielką ostrożnością i tylko wtedy, gdy szybko musiał zakupić niezbędne rzeczy.

W czasie dochodzenia, które powierzono sędziemu Kerstorfowi, okazało się, że sierżant Eck rozpoznał podróżnego, na którego skierowane były podejrzenia. Profesor zdecydowanie zaprzeczył, iż to on był sprawcą zbrodni, a jednocześnie odmówił odpowiedzi, jakie były motywy jego wyjazdu z Rygi. Niewątpliwie zostałby aresztowany, gdyby nie przybycie i oświadczenie w tej sprawie Władimira Janowa.

Kroff, widząc jak poszlaki oddalają się od osoby Nikoliewa, zaczął się porządnie bać, bowiem rozumiał, że mogą one skierować się przeciw niemu. Chociaż przez cały czas był pod obserwacją agentów policji przebywających w karczmie, dokonał kolejnej machinacji, która, według jego zamierzeń, miała skierować podejrzenia na podróżnego i upewnić prowadzącego śledztwo, iż profesor był sprawcą morderstwa. Poplamił jeden z banknotów krwią i spalił go, zachowując tylko niewielki skrawek. Następnie nocą zdołał wspiąć się na dach karczmy i zrzucić tę resztkę banknotu przez komin do paleniska kominka w pokoju, który zajmował Nikoliew. Ów fragment banknotu został znaleziony w czasie powtórnej rewizji.

Jak wiadomo, w następstwie tej rewizji ponownie przesłuchano Dymitra Nikoliewa, lecz wiadomo także, że sędzia Kerstorf, który w głębi swej duszy i w sumieniu nie uważał go za winnego, nie wydał nakazu aresztowania profesora.

Kroff niepokoił się coraz bardziej, gdyż wiedział, że obrońcy Nikoliewa wskazują na niego, jako na zabójcę kuriera banku, mordercę, który wszystko przygotował, aby skierować podejrzenia na niewinnego człowieka, to znaczy po wyjeździe podróżnego pozostawił w jego pokoju pogrzebacz i włożył do popiołu paleniska skrawek banknotu, którego nie zauważono w czasie pierwszej wizji lokalnej.

Wynika z tego, że wszystko to, co Nikoliew zyskał w oczach opinii publicznej, Kroff stracił. Tymczasem karczmarz czekał na chwilę, w której użycie skradzionych banknotów zada Nikoliewowi ostateczny cios, po którym nie zdoła się on już podnieść. Jednakże Władimir Janow nie miał jeszcze okazji ich użyć.

W końcu Kroff zrozumiał, że może zostać aresztowany, co oznaczałoby jego zgubę. O, gdyby wiedział, że czternastego maja skradzione banknoty trafią do rąk Johausenów, którzy rozpoznają w nich banknoty skradzione Pochowi, i że fakt ten oznaczał będzie ostateczne pognębienie Dymitra Nikoliewa, z pewnością nie wykonałby szatańskiego pomysłu uwolnienia się od jednej zbrodni, popełniając następną!

Jednakże karczmarz o tym nie wiedział, albo, mówiąc ściślej, dowiedział się dopiero po popełnieniu drugiego morderstwa. Ponieważ był wolnym człowiekiem, wolno mu było udać się do Rygi, gdzie często bywał wzywany przez sędziego śledczego. Tak też uczynił tamtego dnia, późnym wieczorem. Krążył wokół domu profesora, zdecydowany zabić Nikoliewa w taki sposób, aby uwierzono w jego samobójstwo…

Okoliczności mu sprzyjały. Zobaczył wychodzącego Nikoliewa, uciekającego jak szaleniec przed synem i córką po straszliwym zajściu z Władimirem. Kroff podążył za nim aż za rogatki miasta i tam, na pustej drodze, zadał mu w pierś cios nożem, którym zabił Pocha, a który miał przy sobie.

Któż w tamtej chwili mógł jeszcze wątpić w to, że Dymitr Nikoliew, przerażony odkryciem skradzionych banknotów, popełnił samobójstwo, i że był prawdziwym sprawcą zbrodni dokonanej w kabaku „Pod Złamanym Krzyżem”?

Nikt w to nie wątpił i ta nowa zbrodnia przyniosła jej sprawcy zamierzony rezultat.

Wobec zaistniałych faktów dochodzenie zostało zakończone i Kroff, uwolniony od wszelkich podejrzeń – chociaż nie od wyrzutów sumienia – mógł spokojnie cieszyć się owocami podwójnego morderstwa.

Miał przecież banknoty, których numerów bank nie posiadał, banknoty, które można było wydawać, nie narażając się na żadne ryzyko.

Jednakże Kroff nie cieszył się długo zyskami z popełnionych zbrodni. Doznawszy udaru, czując z przerażeniem zbliżającą się śmierć, podyktował popowi swoje wyznanie, domagając się, aby je opublikował, i oddał mu prawie nienaruszony zwitek banknotów, stanowiących prawnie własność Władimira Janowa.

Dymitr Nikoliew został całkowicie zrehabilitowany. Lecz teraz, kiedy śmierć złożyła profesora do grobu, sprawiło to jeszcze większy ból jego dzieciom i przyjaciołom!

Tak oto zakończył się ów sensacyjny dramat, który odbił się tak szerokim echem w guberniach nadbałtyckich.

 

Koniec

 

Następny rozdział powieści na kolejnej stronie: