Estonia na łamach Tygodnika Ilustrowanego

0
679

Kontynuując niejako wątek podjęty w poprzednim artykule, chciałbym w niniejszym tekście przyjrzeć się i przeanalizować zjawisko nieco szersze. O ile wcześniejsza publikacja oparta była na jednym artykule, tu przedmiotem moich dociekań stanie się szereg tekstów publikowanych w okresie międzywojennym w „Tygodniku Ilustrowanym”.

Przypomnieć warto, że „Tygodnik Ilustrowany” to wychodzące od 1859 r. jedno z ważniejszych polskich czasopism społeczno-literackich, cieszące się dość dużą popularnością. Tym co nadawało cech wyjątkowości temu pismu była bogata szata graficzna. Ilość publikowanych w Tygodniku fotografii do dziś wzbudza szacunek i stanowi ogromnie ciekawy zbiór dla zainteresowanych różnymi problemami osób. Również badacze dziejów Estonii znajdą na kartach Tygodnika, którego całość dostępna jest w Internecie na stronach łódzkiej biblioteki cyfrowej, ciekawy zbiór fotografii z okresu międzywojennego dotyczących tego kraju. W zakończeniu artykułu podaję spis konkretnych numerów, w których znaleźć można między innymi: fotoreportaż z wizyty estońskiego naczelnika państwa w Polsce w 1930 r., fotografie Tallina, z wizyt polskich parlamentarzystów w Estonii, estońskich sportowców, czy fotokopie obrazów i rzeźb autorstwa estońskich plastyków okresu międzywojennego.

Szeroko rozumianą problematyką estońską na łamach „Tygodnika Ilustrowanego” zajmowano się zazwyczaj okazjonalnie. Starano się w miarę możliwości na bieżąco komentować najważniejsze wydarzenia, szczególnie kiedy dotyczyły bezpośrednio kontaktów politycznych, społecznych czy kulturalnych polsko-estońskich. Pierwszy z tekstów jaki ukazał się na łamach „Tygodnik Ilustrowanego” był poświęcony próbom nawiązywania stosunków dyplomatycznych między Polską a Estonią. Autor krótkiej notki stwierdzał, że młode państwa bałtyckie: Łotwa i Estonia, z powodu sytuacji w jakiej się w 1919 r. znalazły, ciążyły bezwiednie ku Polsce, jako silniejszemu sąsiadowi. Z drugiej strony podkreślał, że Polska winna wesprzeć budujące swoją państwowość kraje, rozszerzając w ten sposób swoje wpływy nad Bałtykiem. W tym, nieco megalomańskim w swoim tonie, tekście czytamy więc między innymi: „Czyż mogą […] podejrzliwie nas traktować państwa bałtyckie – nas, którzy przez szereg wieków popieraliśmy czynnie sprawę wolności i nigdy o imperializm posądzeni być nie mogliśmy?” [„Tygodnik Ilustrowany” – dalej TI, nr 38, (1919), s. 635]. Te słowa musiały brzmieć dość dwuznacznie, szczególnie, że skierowane zostały do mieszkańców byłych Inflant, które przez wieki traktowane były przez Polskę, jako przynależna jej własność.

Kolejna, bardzo krótka wzmianka o Estonii pojawiła się w jednym z ostatnich numerów „Tygodnika Ilustrowanego” z 1924 r. Była to korespondencyjna notatka umieszczona pod zdjęciem, informująca o wręczeniu przez posła i ministra pełnomocnika Rzeczpospolitej w Estonii Wacława T. Dobrzyńskiego listów uwierzytelniających naczelnikowi państwa estońskiego. Zdjęcie przedstawiało wspomnianego ministra kroczącego przed estońską kompanią honorową, który zmierzał na zamek na wzgórzu Toompea.

Ponownie na temat Estonii w „Tygodniku Ilustrowanym” pisano dopiero w 1926 r., a to przy okazji wizyty polskich parlamentarzystów w Tallinie. Znów były to krótkie notki pod zdjęciami, które przedstawiały talliński port (zdjęcie wykonane było z aeroplanu) oraz członków polskiej delegacji na czele z prezesem Dębskim [TI, nr 12 (1926), s. 201].

W następnym roku „Tygodnik Ilustrowany” komentował na swoich łamach trójmecz lekkoatletyczny Polska – Łotwa – Estonia, który odbył się w Warszawie na boisku Parku Sobieskiego w dniach 28 – 29 maja 1927 r. Jak pisał autor notatki „Polska odniosła w trójmeczu wielki sukces wygrywając go bezapelacyjnie, przy czym stosunek punktów brzmiał: 142 P. – 96 Ł. – 95 E.” [TI, nr 23, (1927), s. 462]. Goście górowali nad polskimi sportowcami w takich dyscyplinach jak rzuty i skoki. Współzawodnictwo było zacięte. W sumie padły trzy rekordy Polski i Estonii oraz aż sześć Łotwy. Wśród zawodników wyróżniających się odnotowano start byłego mistrza świata w dziesięcioboju Estończyka Aleksandra Klumberga – Kolmpere, który jak zaznaczono dla swojej drużyny zdobył aż 21 punktów. Artykuł opatrzony był również zdjęciami, które przedstawiały drużyny estońską i łotewską oraz skaczącego o tyczce estońskiego mistrza Klumberga1.

Rok 1928 przebiegał w wielu europejskich państwach pod znakiem obchodów dziesiątej rocznicy odzyskania niepodległości. Nie inaczej było w Estonii, co skwapliwie odnotowano w „Tygodniku Ilustrowanym”. We wstępie do dość obszernego tekstu wspominano datę 24 lutego 1918 r., kiedy to wojskom estońskim udało się odeprzeć atak wojsk bolszewickich. Anonimowy autor starał się przybliżyć polskiemu czytelnikowi ustrój ówczesnej Estonii. Wspominał estońską konstytucję, zasady działania estońskiego parlamentu „Riigikogu”, chwalił estońskie rozwiązania oświatowe i przeprowadzoną reformę rolną [TI, nr 8 (1928), s. 149]. Ważną część artykułu stanowił opis szeroko rozumianego życia kulturalnego Estonii. Polski czytelnik mógł więc poznać takie postaci estońskiej literatury jak: Gustaw Suits, Marja Under, Friedbert Tuglas, A. H. Tammasaare, rzeźby i malarstwa: Nikolai Triik, Ferdi Sannamees. Podsumowując estońskie dokonania pierwszych dziesięciu lat niepodległości autor artykułu pisał: „Gdy się weźmie pod uwagę krótki czas istnienia państwa estońskiego i ogrom pracy wykonany przez naród we wszystkich dziedzinach życia, tak państwowego, jak i kulturalnego – ogarnia nas zdumienie i podziw nad osiągniętymi rezultatami. I przyciąga na siebie uwagę piękny kraj na północno-wschodnich wybrzeżach Bałtyku, któremu bohaterstwo wróciło wolność.” [TI, nr 8 (1928), s. 149]. W zakończeniu artykułu padało między innymi stwierdzenie, że „sytuacja polityczna państw północnych, które rozgradzają sąsiadujące również z Polską Niemcy i Rosję, sprawia, że i w tej dziedzinie przyjaźń polsko-estońska wspiera się nie tylko na moralnych, ale i na realnych podstawach.” [TI, nr 8 (1928), s. 149].

Numer 6 „Tygodnika Ilustrowanego” z 8 lutego 1930 r. praktycznie w całości poświęcony został Estonii, a to z okazji wizyty estońskiego naczelnika państwa Otto Strandmana w dniach 9 – 10 stycznia 1930 r. Jego duże zdjęcie znalazło się na okładce numeru. O ważnym w stosunkach polsko-estońskich 1930 r., wybitny znawca tematu, Piotr Łossowski pisał: „Rok 1930 zapisał się szczególnie w stosunkach polsko estońskich. Dotychczasowa współpraca uwypuklona została wówczas przez wizyty głów państw. Wizyty te nie tylko zyskały bogatą oprawę ceremoniału dyplomatycznego, ale przekształciły się w prawdziwe manifestacje wzajemnej przyjaźni”2. Należy podkreślić, że „Tygodnik Ilustrowany” nie był jedynym pismem, które szeroko komentowało wizytę estońskiego przywódcy. Wiele ówczesnych gazet poświęciło jej sporo miejsca. Autor artykułu pod tytułem „Elagu Esti – Niech Żyje Estonia” pisał między innymi: „Fakt, iż obecna wizyta Naczelnika Państwa Estońskiego posiada wyłącznie charakter kurtuazyjny, nie zmniejsza bynajmniej jej doniosłego znaczenia moralnego, które w stosunkach międzynarodowych, miewa wartość realną, polityczną” [TI, nr 6, (1930), s.103]. Autor artykułu podkreślał, że estoński przywódca prowadzi bardzo odważną, realną, samodzielną i ambitną politykę wśród przywódców państwa bałtyckich. Celem tej polityki być „uzyskanie należnego jej [tj. Estonii] stanowiska w rodzinie narodów europejskich.” [TI, nr 6, (1930), s. 103]. Gdzie indziej nazywał Estonię W. Wojno „przodowniczką polityczną państw bałtyckich”. Wiele razy wspominał również dziennikarz „Tygodnika” o przyjaźni polsko-estońskiej. Pisał między innymi: „Duma narodowa, odwaga i wielki patriotyzm Estończyków przy zachodnio – europejskim duchu ich kultury stanowią wartości bardzo bliskie psychice polskiej” [TI, nr 6, 1930, s. 104].

W numerze relacjonującym pobyt O. Strandmana w Polsce znalazła się także między innymi, przetłumaczona przez Kazimierę Zawistowicz jedna z estońskich sag pt. „Słońce i księżyc” [TI, nr 6, 1930, s. 106].Tych którzy zechcą bliżej poznać losy bohaterów tej sagi: Koit i Amariki odsyłam do Internetu, na strony łódzkiej biblioteki cyfrowej, gdzie można znaleźć cytowany tu numer „Tygodnika”.

Również kolejny numer „Tygodnika Ilustrowanego” zawierał informacje z wizyty O. Strandmana w Warszawie. Na okładce numeru znalazło się zdjęcie przedstawiające powitanie estońskich gości na dworcu głównym w Warszawie. „Tygodnik Ilustrowany” zamieścił na swoich łamach przemówienia prezydenta Ignacego Mościckiego oraz szefa państwa estońskiego Otto Strandmana. Obok tego zamieszczono również liczne fotografię, między innymi przedstawiającą przemawiającego prezydenta estońskiego w auli Uniwersytetu Warszawskiego z okazji przyznania mu doktoratu praw honoris causa [TI, nr 7, (1930), s. 123]. W numerze 8 redakcja „Tygodnika Ilustrowanego” zamieściła pod jednym ze zdjęć przedstawiających okładkę czasopisma następującą informację: „Z okazji przyjazdu do Warszawy Naczelnika Państwa Estońskiego, dra Otto Strandmana, nr 6 – ty „Tygodnika Ilustrowanego” został w znacznej części poświęcony Estonii. Redakcja ofiarowała dr Strandmanowi jeden egzemplarz tego numeru, drukowany na specjalnym papierze luksusowym i oprawiony w skórę ciemno – brązową. Na wierzchu okładki, ozdobionej wstążką o barwach estońskich, wytłoczony jest złoto – niebieski herb Estonii oraz data pobytu Dostojnego Gościa w Warszawie.” [TI, nr 8, (1930), s. 159].

Jeszcze w tym samym roku, w sierpniu 1930 r. z rewizytą w Estonii przebywał prezydent Ignacy Mościcki, który do Tallina dotarł na pokładzie statku „Polonia”. Temu wydarzeniu poświęcony był numer 34 „Tygodnika Ilustrowanego”. Okładkę tego numeru zdobiło zdjęcie przedstawiającego powitanie Ignacego Mościckiego w porcie w Tallinie. Autor reportażu z wizyty w Tallinie polskiego prezydenta przypominał, że była to pierwsza od ponad 300 lat podróż morska głowy państwa polskiego. Podkreślał przy tym, że wizyta ta miał charakter podwójnie szczególny, bo odbywała się w Estonii. Tak relacjonował moment powitania polskiego okrętu w Tallinie: „10 sierpnia 1930 roku huk dział wstrząsnął znów murami starożytnego Tallina. Ale tym razem były to salwy powitalne. Te same działa, które przed rokiem grzmiały na cześć króla szwedzkiego dziś już nie wroga ale przyjaciela, te same działa zagrzmiały na cześć Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Odpowiedziały im dumnie a dobitnie działa naszych okrętów wojennych” [TI, nr 34, (1930), s. 700]. I dalej o sytuacji w Tallinie czytamy: „Cała ludność Tallina wyszła na ulice, aby powitać Prezydenta Polski. Szpaler wojska prowadził z portu aż do zamku Kadriorg, w którym przygotowano apartamenty dla p. Prezydenta” [TI, nr 34, (1930), s. 702]. Autor artykułu relacjonował przebieg wizyty. Wspominał o rautach, spotkaniach ministrów spraw zagranicznych, pierwszej od odzyskania przez Estonię wolności paradzie wojskowej. Największe wrażenie zrobiło na uczestnikach wizyty wydarzenie z wieczora 11 sierpnia. Czytamy: „Wieczorem miasto było rzęsiście iluminowane. O godzinie 23 Pan Prezydent w towarzystwie naczelnika Strandmana i świty przyglądał się z balkonu pochodowi Kaitselidu z pochodniami. Uczestnicy pochodu w liczbie 2 tysięcy, przeciągnąwszy przed zamkiem, utworzyli czworobok, w którego środku zapalono ognie sztuczne. Nadzwyczaj efektowny był widok, gdy z masy iskier wyłoniły się godła państwowe Polski i Estonii, w postaci 2 orłów” [TI, nr 34, (1930), s. 702].

Ponownie o Estonii w „Tygodniku Ilustrowanym” przypomniano sobie w roku 1933, kiedy to warszawska Rada Miasta zorganizowała uroczystą akademię z okazji 15 – lecia istnienia państwa estońskiego. W tygodniku zamieszczono dwa zdjęcia z tej uroczystości, na której obecny był między innymi mister estoński Robert Pusta [TI, nr 7, (1933), s. 197].

Po raz ostatni o Estonii w „Tygodniku Ilustrowanym” pisał Jan Brzechwa w 1935 r. Obszerny artykuł poświęcony był estońskim: malarstwie, rzeźbie i architekturze i nosił tytuł „Plastyka w Estonii”. Poeta następującymi słowami rozpoczynał swój przegląd: „Nie posiadając własnych akademii w ojczyźnie, starsi malarze estońscy wędrowali po różnych krajach Europy, prowadząc studia pod kierunkiem obcych mistrzów” [TI, nr 30, (1935), s. 589]. Brzechwa przedstawia następnie takie postaci estońskiego malarstwa, jak: Ants Laipman, którego nazywał „ojcem estońskiego malarstwa, postacią wspaniałą i niezwykłą.”, Krystiana Rauda – twórcę muzeum etnograficznego w Estonii, Paula Rauda, Tonisa Grenzsteina – „opętany alkoholem, marnie żył i marnie życie zakończył”, Augusta Jansena, którego malarstwo „jest pełne soczystych barw, ogromnie dekoracyjne i kolorystyczne”, Romana Nymana, I. Gruberga, Erica Adamsona, Paula i Karla Burmanów. W artykule wspominał również Brzechwa o najważniejszych szkołach artystycznych Estonii, a mianowicie o „Pallas” w Tartu (na czele z Antonem Starkopfem i Ado Vabbe) oraz „Ryhm” (tu postacią czołową „wojującej” grupy miał być Nikolai Triik – malarz). Omówiwszy dość szczegółowo malarstwo estońskie, przechodzi Brzechwa do rzeźby, o której pisał: „Rzeźba estońska wybija się na pierwsze miejsce spośród sztuk plastycznych, jako najbardziej opanowana i świadoma swoich celów i zamierzeń” [TI, nr 30, (1935), s. 591]. Wśród najwybitniejszych estońskich rzeźbiarzy poeta wymieniał: Augusta Weizenberga, Amandusa Adamsona, Jaana Kooriego, Podsumowując akapit poświęcony estońskiemu rzeźbiarstwu Brzechwa pisał: „Wszyscy rzeźbiarze estońscy dostarczyli miastom, miasteczkom i wsiom wielką ilość pomników na cześć poległych żołnierzy i pomniki te stały się podstawą ich popularności, egzystencji i pracy.” [TI, nr 30, (1935), s. 591]. Ostatnią, najkrótszą część artykułu, poświęcił autor na estońską architekturę. Tu Brzechwa okazał mniej entuzjazmu niż poprzednio. Całość dokonań architektonicznych Estończyków podsumował: „Należy jednak stwierdzić, że pomimo dążenia do samodzielności, budownictwo estońskie pozostaje wciąż jeszcze pod wpływami architektury fińskiej” [TI, nr 30, (1935), s. 592].

Przykład „Tygodnika Ilustrowanego” pokazuje, że Estonia i Estończycy w okresie międzywojennym nie stanowili dla polskiego czytelnika nieznanej rzeczywistości. Niewiele w czasach sprzed II wojny światowej było czasopism, które poddane podobnej analizie, ukazywałyby taką samą tendencję. O Estonii pisało się nie tylko dla tego, że taka była racja stanu, ale przede wszystkim dlatego, że autentycznie interesowano się losem naszego północnego sojusznika. Życzyć należałoby sobie, by podobny entuzjazm był udziałem nas współczesnych. Bo z przerażeniem przychodzi nam słuchać (autentyczna anegdota), kiedy polscy studenci na wieść, że odwiedzi Polskę estoński prezydent, pytają w którym miejscu Afryki leży ten kraj.

 

Spis numerów „Tygodnika Ilustrowanego”, w których znalazły się artykuły, wzmianki lub zdjęcia poświęcone Estonii. Cały „Tygodnik Ilustrownay” zeskanowany, znajduje się na stronach internetowych Łódzkiej Biblioteki Cyfrowej, tam można znaleźć wymienione niżej numery:
1. nr 38, 1919, s. 635;
2. nr 3, 1924, s. 46;
3. nr 12, 1926, s. 201;
4. nr 23, 1927, s. 462;
5. nr 8, 1928, s. 149;
6. nr 6, 1930 – praktycznie cały numer poświęcony Estonii;
7. nr 7, 1930, s. 123;
8. nr 8, 1930, s. 159;
9. nr 34, 1930 – praktycznie cały numer poświęcony wizycie Ignacego Mościckiego w Tallinie;
10. nr 7, 1933, s. 197;
11. nr 30, 1935, s. 589 – 592.

 

Przypisy:

1. R. Pullat, Od Wersalu do Westerplatte. Stosunki polsko-estońskie w okresie międzywojennym, Kraków 2003, s. s. 274. Kolejne trójmecze lekkoatletyczne odbywały się w 1929 r. na hipodromie w Rydze, w 1931 w Wilnie, w 1934 znów w Rydze (tu estońscy sportowcy zajęli drugie miejsce) i ostatni w 1935 r. w Tallinie na stadionie Kadriorg (znów estońscy sportowcy zajęli drugie miejsce minimalnie przegrywając z polskimi).
2. P. Łossowski, Stosunki polsko-estońskie 1918 – 1939, Gdańsk 1992, s. 86.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj