Jaan Kapliński
Mam skrzydła z trzciny i sitowia
po nocach jestem fruwającym jeziorem
dnem moim mokre piaski i listowie
mienię się błękitu radosnym kolorem
swe skrzydła rozchylam w mroku nocy
i w górę wciąż wyżej wzlatuję
z nieba patrzą ku wam moje oczy
i słowa i dźwięki na nowo poznaję
na nowo odczuwam co ból jest rozłąki
od czasu gdy w kręgu myśmy zbratani
ryb latających i ptaków pełne łąki
w sitowiu i trzcinie przez wiatr kołysani
gdy w gwiazdozbiory ryby się zmieniały
a ptaki w tęczę błyszczącą
jak wierzby płaczące słowa stały
przy drodze do domu wiodącej
stąd już się nigdzie zapewne nie ruszę
choć w myślach ucieczka się żarzy i tli
spod wody pozostał w mym sercu i duszy
głos dzwonu co echem dalekim mi brzmi
ukryty w mych myślach i duszy
dźwięk głosu mojego posiadał
co noc na wyprawę wyruszał
na skrzydłach z sitowia zasiadał